Jeśli ujawnisz komuś swoje emocje, w przyszłości łatwiej będzie mu znaleźć
twoje słabość. Ogromny czerwony pociąg i kłęby dymu. Dzieci żegnające się z rodzicami. Niektóre płakały, lecz nie ja. Jestem Blackiem a Blackowie nie płaczą. Tylko słabi ludzie płaczą- ojciec mówił to tyle razy, że zapamiętałem bardzo dokładnie, nawet jeśli nie bardzo podobał mi się ten fakt.
Zresztą, dlaczego miałbym płakać? Byłem szczęśliwy! W końcu będę wolny! Jeszcze bardziej radował mnie fakt, że spędzę cały rok bez mojej cudownej rodzinki. Matka, gdyby mogła zaczęłaby odprawiać modły na część Voldemorta, a reszta wtórowała jej z ogromnym zapałem. Miałem tego dość, ale z doświadczenia wiedziałem, że trzeba być cicho i jedynie sztywno kiwać głową, kiedy zwrócą się do ciebie. No chyba że ci życie niemiłe.
- Powodzenia synu. Nie przynieś wstydu rodzinie Blacków. Pamiętaj, w Slytherinie już czekają na ciebie Bella i Narcyza, one we wszystko cię wprowadzą. Zachowuj się jak na arystokratę przystało,
Syriuszu. I nie chcę słyszeć, że stajesz w obronie szlam! Czy to jasne!
Znałem przemowę mojej matki na pamięć;nie zamierzałem jednak stosować się do żadnego z jej rozkazów. Od małego uwielbiałem robić jej wszystko na przekór.
Mam iść do Slytherinu? Nie pójdę do Slytheriunu. Ba!. Pójdę do Gryffindoru!
Mam nie zhańbić rodziny? Zhańbię ją tak bardzo, jak tylko można!
Mam nie bronić szlam? Ha,ha! W takim razie mugolaki zyskały nowego ochroniarza!
Powoli wkroczyłem do pociągu jednak, kiedy otwarłem drzwi jednego z przedziałów zostałem potrącony przez chłopaka o kruczoczarnych włosach i błyszczących, brązowych oczach, patrzący na świat zza okrągłych okularów.
- Sorki, nie zauważyłem cię-powiedział tonem, który ani trochę nie wskazywał na to że jest mu przykro.
- Nie szkodzi.-odparłem.
Już chciałem iść dalej, kiedy ten wyciągnął do mnie rękę, przyglądał mi się z szerokim uśmiechem.
- James Potter-powiedział.
Nie jestem pewien, dlaczego właściwie postanowiłem uścisnąć mu dłoń. Może znów chciałem zrobić na złość matce, która pała nienawiścią do rodziny Potterów? Może już wtedy poczułem, że chłopiec przede mną będzie mi bardziej bratem, niż Regulus kiedykolwiek? A może po prostu urzekł mnie ten wesoły błysk w jego brązowych oczach? Nie wiem.
-Syriusz-odparłem, ściskając jego dłoń.
Z premedytacja nie podałem nazwiska, nie chciałem go do siebie zrażać już na samym starcie.
z opowiadań matki wiedziałem, że Potterowie uważani są za zdrajców krwi i nienawidzą takich rodzin, jak moja - tych popierających Voldemorta, nienawidzących mugoli i szlam. działało to oczywiście ze wzajemnością, ale ja zawsze stanowiłem w rodzinie gorszy wyjątek. W zatłoczonym pociągu znaleźliśmy, prawie pusty przedział, tylko pod oknem siedziała plącząca rudowłosa dziewczyna.
- Można?- spytał James. Dziewczyna milcząco skinęła głową i odwróciła się do okna.
- Jestem James Potter. A ty?
- Lily Evans.
- Syriusz...
Dziewczyna za bardzo nie wyrażała chęci do rozmów obróciła się do okna.
- Wież że mój tata powiedział mi że jeśli będę miał dobre oceny to w wakacje zabierze mnie
na mistrzostwa świata w Quidditch. - powiedział James
- Też tak bym chciał- Powiedziałem
Razem z Jamesem pogrążyliśmy się w rozmowie. Nagle do naszego przedziału w szedł chłopak.
Z wyglądy był podobny do nietoperza pod szedł do Lily.
- Nie chcę z tobą rozmawiać.-powiedziała do chłopca.
- Dlaczego?
- Petunia mnie znienawidziła. Z powodu tego listu od Dumbledore'a.
-No to co?
Spojrzała na niego z odrazą.
- Jest moja siostrą!
- Jest tylko...- w porę ugryzł się w język.
Lily, zajęta wycieraniem sobie oczu i nosa, i tak go nie słyszała.
- Ale jedziemy! To jest to! Jedziemy do Hogwartu - powiedział Snape.
Kiwneła głową, ocierając sobie oczy chusteczką, i mimo woli się uśmiechneła lekko.
-Dobrze by było, gdybyś żebyś trafiła do Slyterinu-powiedzial chłopak.
- Do Slytherinu? Ktoś tutaj chce być w Slytherinie? Chyba się gdzieś przesiądę, a ty?- powiedział w zburzony James.
- Cała moja rodzina była w Slytherinie. - powiedziałem
- Jasny gwint! A ja myślałem, że z tobą wszystko w porządku!
- Może zerwę z rodzinną tradycją. A ty gdzie byś chciał być, jak byś mógł wybierać?
Jemes udał że wznosi niewidzialny miecz
- W Gryffindorze, gdzie kwitnie męstwa cnota! Jak mój ojciec.
Snape prychnął pogardliwie.
- Przeszkadza ci to?
- Nie. Skoro wolisz mieć krzepę niż mózg...
- A ty gdzie byś chciał trafić, skoro brakuje ci i tego, i tego?- odpowiedziałem
James ryknął śmiechem. Lily wstała lekko zarumieniona obrzuciła Jamesa i mnie pogardliwym spojrzeniem
- Choć, Severusie, znajdziemy sobie inny przedział.
-ooo....
Zaczeliśmy przedrzeźniać jej wyniosły ton, James próbował podstawić nogę Snepowi.
- Do zobaczenia, Smarkerusie!
Reszta podróży upłynęła nam na rozmowie i śmiechu. Za nim się obejrzeliśmy zobaczyliśmy baszty
zamku. Oto zaczął się nowy rozdział w mim życiu...